Przepisy
mniam mniam :)
Nieważne kto, ważne, że smakowało wesoły To dorzucam jeszcze Piersi kurczaka w miodowym sosie
Składniki:
4 pojedyncze filety z kurczaka
Kilka ząbków czosnku (w oryginalnym przepisie podano 4)
Szklanka mleka 2% lub 3,5%
4 łyżki miodu
Mąka do panierowania
Oliwa
Pieprz, sól, mielona ostra papryka

Umyte, obsuszone porcje mięsa nacieramy przyprawami, odstawiamy na 10 minut w chłodne miejsce. W głębokiej patelni rozgrzewamy oliwę wraz z ząbkami czosnku (ja nie wrzucam ich w całości, ale każdy kroję dodatkowo na połowę). Gdy się zarumienią, wyrzucamy je, a na ten tłuszcz kładziemy oprószone mąką (nadmiar mąki strząsamy) filety i smażymy, rumieniąc z obu stron. Zmniejszamy ogień, zalewamy kurczaka mlekiem wymieszanym z miodem. (Generalnie mleko powinno przykryć filety.)Ja do tego mięsa wrzucam ze 3 ząbki świeżego czosnku, przekrojonego na półówki. Naczynie szczelnie przykrywamy i dusimy mięso około 20-25 minut (czas zależy od wielkości porcji). Po tymczasie mięso powinno być mięciutkie. Sos powinien być lekko pikantny, z lekką nutą słodyczy. Ja podaję z ugotowanym na sypko ryżem i jakąś delikatną surówką. Super komponuje się kapusta pekińska lub surówka z tartej marchewki.
Ten sosik jakoś tak się zagęszcza i robi się taki...fajniutki wesoły Aha, mięso można pokroić na mniejsze kawałki, zależy jak duże są filety.
Mam do tego dania sentyment - była to potrawa na pierwszy obiad, jaki ugotowałam Meżowi po ślubie wesoły Byłam bardzo przejęta, dlatego skorzystałam z książki kucharskiej, specjalnie kupionej na Nową Drogę Życia. Teraz już z niej rzadko korzystam - bo rzadko robię dziczyznę czy jagnięcinę w sosie żurawinowym, hihihihihi... oczko A tam są głównie takie wyrafinowane, skomplikowane, pracochłonne i drogie przepisy wesoły Kurczak należał do nielicznych wyjątków. Dlatego częściej korzystam z przepisów znalezionych w necie albo z tych książeczek "Przyślij przepis". Gdy wychodziłam za mąż, moi Rodzice śmieli się, że będę im głowę zawracać i co chwilę wydzwaniać z pytaniem, jak to zrobić, jak ugotować, że będzie taka "gorąca linia". Ja w sumie też tego gotowania strasznie się bałam bo w Domu pomagałam Mamie czy Babci, ale sama nie gotowałam. Potem na studiach coś tam pichciłam, ale wiadomo, to studia. A teraz gotować uwielbiam, no i rzadko kiedy o to pytam Rodziców. Owszem wymieniamy się przepisami, ale z pichceniem generalnie radzę sobie sama wesoły Proste jest, wystarczy umieć czytać oczko Kiedyś, gdy pytałam o przepis, i ktoś mi mówił: dodaj tego tyle, tamtego tyle, a tego na oko, strasznie mnie to denerwowało. Bo co to za miara, "na oko"? Teraz już wiem, że czasem nie da się określić, ile czego należy dodać. Czasem dodajemy po prostu... "na oko"poruszony Kilka lat obserwacji Mamy i Babci coś mi jednak dało. Wiedziałam, jak wygląda ciasto kruche, jak ma się zachowywać drożdżowe, jakiej gęstości ma być ciasto na naleśniki, itp. Jak coś piekę, a nie wychodzi tak, jak u Babci czy Mamy, (nie tak pachnie, ma inną konsystencję) - znaczy się, coś spartoliłam. Trza odkręcać wesoły
Chryste, jak się rozpisałam! Zmykam.


  PRZEJDŹ NA FORUM